Navigation
  • Nasza historia
    Jak Dynasit® zawitał do Polski
  • Blog
  • DLA ZDROWIA PLECÓW
    W pracy, w domu, w podróży
  • SIEDZENIE BEZ BÓLU
    Ulga dla kości ogonowej i krocza
  • W CIĄŻY I PO PORODZIE
    Dla mamy i dziecka
    Nowość
media

Był październik 2015 roku, mijały pierwsze godziny po operacji

(miałam zaplanowany zabieg microdissectomii - usunięcie sekwesrtu*), powoli zbliżała się noc.

*dla niewtajemniczonych dodam, że sekwestr to tylko fragment całości, jaką jest dysk


Mój mąż siedzął przy moim łóżku, jasny blask lamp na suficie, które później były zapalone całą noc. Pamiętam osobę pielęgniarki, która przy nas czuwała.


W którymś momencie na salę pooperacyjną wszedł lekarz - głośny i rozgadany, typ człowieka, który ewidentnie potrzebuje uwagi innych.


Nie, to o nie mój neurochirurg - oczywista myśl pojawia się w mojej głowie. Po chwili orientuję się, że to neurochirurg operujący tego dnia inną osobę, która leży obok, za parawanem. Pacjent po operacji mózgu.


Lekarz stanął nad łóżkiem swojego pacjenta i ze szczegółami zaczął mu opowiadać, o tym, co kilka godzin temu zostało zrobione z jego ciałem. Nie szczędził przy tym dość dokładnych, naturalistycznych szczegółów.

Struchlałam od samego słuchania a moja wyobraźnia zaczeła działać i w chwili ujrzałam wszystko to, co lekarz tak skrupulatnie i w niewybredny sposób zdołał opisać.


Pomyślałam, że ja sama źle bym się czuła słuchając takich słów. W głębi duszy podziękowałam losowi, że operował mnie ktoś inny.


Nasłuchuję.

Pewnie stawiane kroki owego lekarza zbliżają się do mnie.

(...?)


Po rzuconym od niechcenia pytaniu "Jak się Pani czuje?" i rzutem oka na kartę, lekarz stwierdził tonem oznajmiającym, graniczącym z dumą: "Usunęliśmy Pani dysk".


(...)


W tym momencie zamarłam, skamieniałam, czułam, że krew odpływa mi z ciała, a ja, choć leżę na szpitalnej sali, a wokół znajduje się niemało sprzętu do ratowania luldzkiego życia, za chwile umrę.

W sekundzie poczyłam, jakbym wszystko straciła.


Czas się zatrzymał.


Jak to?! Pojawia się niemy krzyk w mojej głowie.

Przecież miałam mieć usunięty tylko sekwestr?

Przecież 4 miesiące o to walczyłam...! ?


Nie mam siły zadać pytania, lęk mnie paraliżuje.

Nie chcę usłyszeć potwierdzenia.


Czyżby mój lekarz mnie okłamał? To niemożliwe...

Przecież walczyłam przez 4 miesiące o operację usunięcia sekwestru, która da mi nadzieję, na dobre funkcjonowanie w przyszłości...


Od tego czasu tracę uczucie spokoju, które od kilku godzin zaczeło się we mnie na dobre rozgaszczać. Czuję, jak coraz mocniej bije mi serce, a myśli obsesyjnie krążą wokół pytania "usunęli mi dysk?, usunęli mi dysk?! mam swój, własny, na miejscu, czy go usunęli?


Chwilę potrwa zamin znajdę odpowiedź. Czeka mnie kilkakaście godzin niepokoju, na granicy emocjonalnej śmierci.


Lekarz nie kończy na tym dzielenia się swoją wiedzą. Kontynuuje mówiąc, cyt.: "Było co robić. Jak szef naciął, wszystko się wylało..."


Drugi raz umieram. Ogarnia mnie paraliż. Czuję, jak moje mięśnie zamieniają się w skałę.


Po co on mi to mówi?!!

To kolejne, przepełnione lękiem i złością pytanie w mojej głowie.

O nic nie pytam, nie przeciwstawiam się, nie mam siły.


Po 'wrzuceniu' mi kilku 'newsów' na temat przebiegu mojej operacji lekarz oddala się, żatrując po drodze z pielęgniarkami...


Od tego czasu moja wyobraźnia szaleje, wzrasta lęk i niepokój, tracę poczucie bezpieczeństwa. Zastanawiam się, co takiego dzieje i działo się w moim ciele, 'a mój umysł 'produkuje' kolejne niepokojące scenariusze...


Błagałam męża, żeby znalazł mojego chirurga i zapytał go, czy mam dysk.

Mojego chirurga już nie było w szpitalu.


I tak spędziłam pierwszą po operacji noc.



Dlaczego o tym piszę? Z pewnością część z Was się domyśla.

Każdy z nas szuka informacji, które pomogą mu przejść przez chorobę. Informacji, które pomogą w budowaniu poczucia przewidywalności i kontroli. Wiem, co się wydarzy, a więc mogę się do tego przygotować ( fizycznie i emocjonalnie).

To daje poczucie emocjolnej siły.


Lecz co się dzieje w przypadku, kiedy informacji macie zbyt wiele? Lub wtedy, kiedy otrzymane informacje wykłuczają się wzajemnie, jak choćby informacje dotyczące Waszego leczenia i fizjoterapii.


Moi drodzy, zasada jest taka - czasem mniej, znaczy więcej.

Co mam na myśli?


Kluczem do poszukiwania właściwego źródła informacji są wasze osobiste odczucia.

Nie kwestionuję autorytetu osób wykształconych, lecz nie ma znaczenia, czy konsultujecie się u profesora, czy lekarza bez tytułu naukowego - najważniejsze jest jak funkcjonujecie po usłyszanej diagnozie/zaleceniach. Czy to, co słyszycie uspokaja Was, czy chaosuje.



Zadaj sobie pytanie: "Jak się czuję po rozmowie z  osobą X...? 


Czy usłyszane informacje mnie uspokajają?


Możesz sobie zaznaczyć na skali od 1 do 10, gdzie

0 oznacza - jestem bardzo niespokojny, a 10 oznacza - czuję głęboki spokój




Czy uzyskane informacje porządkują moje myśli i działania?


czy wiem, to, co chciałem wiedzieć

czy wiem, co mam robić


Czy wręcz przeciwnie - 

usłyszane informacje sprawiają, że pojawiają się we mnie dodatkowe znaki zapytania, a moja wyobraźnia zaczyna tworzyć alternatywne wersje mojej rzeczywistości?


BARDZO ważne, abyście umieli posłuchać siebie i wybrać taką ilość informacji, z takiego źródła, podanych w taki sposób, które będą służyć waszemu zdrowieniu.


Ja, będąc po operacji nie potrzebowałam żadnych dodatkowych informacji (choć z natury jestem wnikliwa).

Mój lekarz - za co jestem mu ogromnie wdzięczna - w chwili gdy przyszedł zapytać po operacji jak czuję, powiedział tylko: "Wszystko przebiegło dobrze. Było co usuwać. Powinna Pani poczuć ulgę."

[rzeczywiście miałam usunięty tylko sekwestr]


Wcześniej już pisałam o metaforze usłyszanej od mojej kuzynki - lekarza: "Wybierając lekarza musisz usiąść na tylnym siedzeniu i dać lekarzowi kierować. Znajdź takiego kogoś, komu na to pozwolisz".

Ja pozwoliłam.


Nie potrzebowałam niczego więcej a usłyszane później od drugiego lekarza informacje wprowadziły we mnie ogromny lęk i chaos.



Celem, na każdym etapie przechodzenia prez chorobę, powinno być budowanie poczucia bezpieczeństwa. 


UWAGA:

lekarz jest specjalistą w swoim fachu, ale nie zna WASZYCH POTRZEB dotyczących tego, w jaki sposób ma się z Wami komunikować. 


Czego ja potrzebuję jako pacjent? Jakich informacji? Na ile szczegółowe mają to być informacje?


Warto więc SAMEMU zadbać o swoje potrzeby, a można to zrobić korzystając z kilku podanych niżej sposobów:


- zadbaj o to, aby usłyszana informacja była dla Ciebie jasna i zrozumiała

- jeśli nie jest jasna - dopytaj

- precyzuj - "co pan/pani ma na myśli mówiąc to i to..."?

- jeśli nie rozumiesz - poproś o wytłumaczenie (to żaden wstyd - nawet najbardziej inteligentne - osoby w stresie mogą mieć trodność z przyswojeniem informacji)

Ja zawsze proszę, mówiąc:" Proszę mi to wyjaśnić jak 4-letniemu dziecku". Działa ;)


- weż ze sobą na wizytę zaufaną osobę - jeśli Ty o czymś zapomnisz, ona może służyć swoją pamięcią

- jeśli trzeba, rób notatki podczas wizyty


- nie obawiaj się pytań: "jak to będzie gdy...?"

- proś o szczegóły czasowe - ile, gdzie, kiedy? Zadbaj o to, aby z informacji wyłonił się konkret.


Przed wizytą przygotuj sobie listę pytań - ja sama tak robiłam, bo wiedziałam, że w przejęciu zapomnę połowę spraw, o które chciałam zapytać.


- zapytaj specjalistę o możliwość zadawania pytań po wizycie - bardzo często przychodza nam do głowy pytania, których nie zdążyliśmy zadać

- zapytaj też o alternatywną formę kontaktu - email, sms, internet?


Jeśli jesteś pacjentem potrzebujących wnikliwych, naukowych informacji, ponieważ taka wiedza Cię uspokaja - pytaj.

Jeśli nie chcesz słuchać szczegółowych anatomicznych opisów - powiedz to lekarzowi. Zadbaj o swój komfort, masz do tego prawo.



Jesli już znajdziesz specjalistę, któremu ufasz - idź za nim i pozwól mu się prowadzić.

Wiem, że często pojawia się pokusa, aby zapytać na forum, aby zapytać kogoś innego, kogoś z rodziny, innego specjalistę...

Te pytania oczywiście mają sens, kiedy Wy sami nie macie jasności, czy to jest właściwy człowiek i czy jego diagnoza jest prawidłowa.


Odradzam jednak re-konsultowania się w sytuacji, kiedy macie przekonanie, że trafiliście na właściwą osobę.


Wiem - stres i towarzyszące mu napięcie chaosuje i czasem objawia się wzmożonym pobudzeniem i wmożoną aktywnością, w nas samych może się budzić chęć, aby "zrobić jeszcze więcej". Może być tez tak, że to nasi bliscy będą nas "zalewać" swoimi pomysłami na kolejną konsultację...


Moi Drodzy, trzeba wiedzieć, kiedy należy skończyć gromadzić informacje i zacząć działać.


Pamiętajcie - Wasze ciało jest zaprogramowane biologicznie w ten sposób, że w każdej chwili waszego życia ulega samonaprawie.

Tak, w Twoich komórkach odbywa się nieustannie proces samoleczenia. Lekarz jest tą osobą, która usprawnia ten proces, resztę robi Wasze ciało.


Nie zapominajcie, że najlepszą atmosferą dla regeneracji i odnowy jest relaks i spokój. Pozwól więc sobie na chwilę mentalnego wytchnienia, kiedy już znajdziesz swojego "kierowcę", który zawiecie Cię w kierunku odzyskiwania zdrowia.

  • Jan 29, 2019
  • Komentarze: 0
Komentarze: 0

Brak komentarzy

Zostaw komentarz

Prosimy uzupełnić wszystkie pola oznaczone gwiazdką*