Impulsem do napisania tekstu była dla mnie rozmowa z trenerką, z którą planuję poprowadzić warsztat na temat mięśni dna miednicy i zdrowia kręgosłupa.
Oddźwięk na ogłoszenia nie był duży, co skłoniło nas do rozmyślań.
Choroba? Nie jest sexi. Mięśnie dna miednicy? Nie są sexi.
Nietrzymanie moczu, nietrzymanie kału? Fuu... okropności. Już napewno sexi nie są.
Niemniej najczęściej to właśnie dolegliwości urologiczne i utrata kontroli nad własnym ciałem sprawiają, że kobiety interesują się warsztatami dotyczącymi mięśni miednicy...
Co się takiego dzieje w myśleniu kobiet, że to choroba, dysfunkcja, lub duże utrudnienie w codziennym funkcjonowaniu skłania je do pomyślenie o swoich lędżwiach?
Co się takiego dzieje, że czekamy, aż objawy będą wystarczająco nieznośne i wtedy zaczynamy interesować się tematem miednicy?
Bywa, że z objawami zmagamy się długo, w myśl zasady "dam radę", "wytrzymam".
Co się takiego dzieje, że kobiety myślą o obszarze ciała odpowiedzialnym za rozkosz w kategoriach dolegliwości, braku, usunięcia przeszkody, zlikwidowania BÓLU.
Każdy, kto doświadczył bólu wie, jak bardzo ogranicza on ercepcję własnych potrzeb - jak mały mamy wtedy kontakt z prawdziwymi potrzebami.
A gdyby tak zmienić... kolejność i ... mentalność?
Gdyby punktem wyjścia nie było myślenie o chorobie, a ZDROWIE - budowanie pełni i siły.
Gdyby dziewczynki od początku były edukowane, że stabilna miednica i mocne lędźwia są podstawą silnego ciała, sa podstawą stabilnego chodu, stanowią ochronę przed kontuzjami, są podstawą dobrze przeżytego okresu ciąży i połogu, sa źródłem stabilności i OPARCIA W SOBIE SAMEJ. Są w końcu źródłem spełnionej seksualności.
Gdyby uczyć dziewczynki od początku, że tak samo, jak ważna jest zadbana buzia i włosy, tak samo ważne jest niewideczne gołym okiem CENTRUM - mięśnie głębokie - żródło wszystkiego.
Gdyby dziewczynki miałyby w szkole na WF-ie zajęcia z treningu mięśni dna miednicy oraz treningu mięśni głębokich lędźwi.
Dużo w psychologii mówi się o oparciu w sobie, o zaufaniu do siebie. Mówi się tez o oparciu w ciele, ale wciąż niewiel mówi się o tym, że to oparcie znajduje początek w miednicy i lędżwiach! Mając nawet dobrze rozwinięte kompterncje psychologiczne, trudno jest je realizować, kiedy ciało nie jest dla nas stabilnym, mocnym oparciem.
Jednym z kryterów zdrowia jest zaufanie do własnego ciała - poczucie oparcia w nim, poczucie siły. Silne "cenrtrum" jest żródłem tej siły. Kość krzyżowa nie bez przyczyny po łącinie nazywa się sacrum = świętość.
Patrząc z poziomu anatomii, to z 'centrum' właśnie pochodzą wszystkie ruchy - zarówno ruchy rąk jak i nóg, skłony, skręty. Bezbolesne siedzenie też związane jest z miednicą i lędżwiami. Każdy, kto cierpiał na ból "krzyża" siedząc, wie o czym mówię.
Patrząc na kobiece ciała można wysnuć smutny wniosek - miednice wielu kobiet nie mają się dobrze - to odzwierciedla się w ich sposobie chodzenia, w tym, jak mają ustawione plecy, w jaki sposób robią kroki...
Patrząc z perspektywy psychologicznej podstawa kręgosłupa, a więc kość krzyżówa łącząca się z miednicą, oraz odcinek lędżwiowy to odcinek odpowiadający za podstawowe procesy EGZYSTENCJALNE: tożsamość, prawo do życia, prawo do tego by być tym, kim jestem.
Można więc łatwo wywnioskować, że pracując z miednicą i "centrum" umacniamy na wielu poziomach swoją obecność w świecie, umacniamy swoje "ja", własne prawo do bycia, własną tożsamość, własną seksualność.
Lędżwia i biodra - ten 'święty' obszar to też miejsce, w którym powstaje nowe życie. Obszat dany nam do doświadczania i dawania rozkoszy, miejce w ciele niezwykle ważne ze względu na pobudzenie seksualne, zmysłowość, na procesy wymiany energetycznej.
Punktem wyjścia w myśleniu o sobie powinno być budowanie silnego ciała w trosce o wzmacnianie własnego erotyzmu, tworzenie podstaw dla spełniania seksualności, a to wszystko tkwi w stabilnej miednicy i mocnych lędzwiach.
Drogie Panie, która z Was mając ból kręgosłupa, ból bioder, problem z nietrzymaniem moczu ze swoboda kochała się ze swoim partnerem? A ile z tych, które się kochały miały czystą, nieskrępowaną przyjemność?
W kulturze, w której żyjemy zostałyśmy nauczone myśleć o sobie wtedy, kiedy pojawia się problem. Kultura pokazuje nam, że dobrze widziane jest dbać o siebie przed ślubem, lub przed urodzeniem dziecka. Poźniej radość z potomka powinna wynagrodzić nam wszystkie deficyty, trudności, z którymi przyszło nam sobie radzić.
Zastanówcie się proszę, jaki przykłąd dajecie swoim córkom, zaniedbując swoje ciało.
A gdyby pomyśleć o wzmacnianiu swich miecnic i lędźwi jak o najlepszej inwestycji w budowanie własnej mocy - budowanie oparcia w sobie, własnej seksualności, umacniania tożsamości, własnego mocnego, kobiecego "JA"?
W takim duchu będzie poprowadzony zbliżający się warsztat. Jeśli słowa, które piszę są dla Ciebie ważne i trafiają do Twojego serca i umysłu, zapraszam Cię serdecznie na spotkanie - chętnie się z Tobą spotkam!
Drogie Panie,
nie zapominajcie w czym tkwi poczucie prawdziwej, wewnętrznej siły.
Jeśli Tobie nikt wcześniej tego nie powiedział, czas to zmienić. Przyjdż na nasze spotkanie. Później opowiesz o wszystkim córce. Albo nie, weź córkę ze sobą :)
Jeśli masz już jakąś wiedzę w temacie - przyjdź! Zapewniamy, że nie będziesz się nudzić.
poniżej link do wydarzenia:
https://www.facebook.com/events/973393322763883/
Prosimy uzupełnić wszystkie pola oznaczone gwiazdką*
Brak komentarzy